Tradycyjna kuchnia polska przeżywa renesans. Coraz więcej restauracji specjalizuje się w podawaniu tradycyjnie polskich potraw, przyrządzonych według historycznych przepisów. Można tam już zamówić pieczenie z bażantów, czy dzika, prosięta faszerowane, karpie w szarym sosie, czy bliny po staropolsku.
Nie chcemy już chińszczyzny
Po latach zachłyśnięcia się „chińszczyzną”, a zwłaszcza kuchnią śródziemnomorską, Polacy coraz częściej doceniają stare rodzime przepisy. Gości z zagranicy nie zaprasza się już, na ogół, do restauracji orientalnych, a właśnie do specjalizujących się w kuchni polskiej. W Polsce od zarania dziejów lubiano dobrze zjeść i wypić. Dlatego nasza kuchnia zawsze była bardzo bogata i urozmaicona. Dziś na stołach co prawda rzadko bywają już takie dania jak bobrze ogony, chrapy łosia, pieczenie z żubra lub niedźwiedzia, ale nadal ogromną popularnością cieszą się: bigos, barszcz, zrazy, kiszona kapusta, pierogi, żur, szynka i wiele, wiele innych potraw jedzonych i cenionych nad Wisłą od wieków. Rodowód wielu tych potraw sięga zamierzchłych czasów, gdy Polacy już słynęli z zamiłowania do smacznego biesiadowania. Głośno było w średniowiecznej Europie o uczcie, jaką Bolesław Chrobry wystawił w milenijnym roku 1000 na cześć swego gościa, cesarza niemieckiego Ottona III. Jeszcze większy rozgłos zdobyło wystawne przyjęcie wydane dla koronowanych gości Kazimierza Wielkiego w 1364 roku przez krakowskiego rajcę Mikołaja Wierzynka.
Biesiadne rymy
O zamiłowaniu Polaków do ucztowania świadczyć może fakt, że pierwszy wiersz o tematyce świeckiej napisany w naszym narodowym języku dotyczył właśnie tematyki biesiadnej. Niejaki Słota (lub Złota) w 1400 r. napisał wiersz ,,O zachowaniu się przy stole", w którym chwalił uroki ucztowania, ale też ganił niewłaściwe maniery uczestników obiadów i wieczerzy. Napominał więc:
Panny! Na to się trzymajcie:
Małe kęsy przed się krajcie!
Ukrawaj często, a mało,
A jedz, byleć się jedno chciało!
Chętnie i wiele o jedzeniu wspominał też ojciec naszej literatury Mikołaj Rej, który z lubością pisał o: chlebie nadobnym, jarzynkach pięknie przyprawionych, krupeczkach bieluchnych a drobniutko usiekanych, o kureczkach tłuściuchnych podanych na obrusku białym, na miseczce nadobnie uchędożonej. Już on doceniał polską tradycję kulinarną pisząc o pradziadach naszych, którzy zjadłszy gęś, a smażoną pieczeń, a groch z jagłami, postawiwszy donicę na stole pieprzem natartą z piwem a grzankami, używali wolnych, a wesołych myśli . Na dworach szlacheckich dawnej Polski jedzono bowiem dużo i często. Rytm dnia wyznaczały posiłki - śniadanie (rano), obiad (w południe), podwieczorek (po południu), wieczerza (o zmierzchu). Gdy balowano, stoły zastawione były do późnej nocy, a najwytrwalsi, w oczekiwaniu na kolejne śniadanie, posilali się nad ranem posiłkiem zwanym podkurkiem.