Na drodze z Rozlazłowa do centrum miasta przy rzece Bzura, tuż przed mostem, w czasie wojny pełnił służbę żandarm o imieniu Walter - nazwiska nie pamiętam. Niektórzy mieszkańcy Sochaczewa mogą mu także dużo zawdzięczać. Wiem, że on pochodził z Drezna. Ten poczciwy Niemiec ostrzegł w Sochaczewie kilkanaście osób, które miały być aresztowane przez gestapo lub SS.
Przez wiele lat mieszkałem z rodzicami (tata Stanisław, mama Adela z domu Wendkowska) w Sochaczewie, w domach przy ulicy Płockiej 9 a potem 11 do 1946 roku. Tu uczęszczałem do Powiatowego Gimnazjum i Liceum im. Fryderyka Chopina. Jednak w 1946 roku wyjechaliśmy do Zgorzelca. Przez wiele lat pełniłem funkcje wojewody legnickiego a potem wrocławskiego. Obecnie mam skończone 75 lat i przebywam na emeryturze. Kiedyś często odwiedzałem Sochaczew, gdyż na cmentarzu jest pochowana moja matka, ojciec i sporo innej rodziny. Z najbliższej rodziny pozostał mi tu Marian Wendkowski oraz Sabina Oferczak.
Dziś pragnę przedstawić okruchy wspomnień z mojego dzieciństwa, które przypadło w czasie okupacji hitlerowskiej
Przypominam sobie taki fakt, że ojciec przeżył wojnę dzięki niemieckiemu żandarmowi z Sochaczewa. Otóż na drodze z Rozlazłowa do centrum miasta przy rzece Bzura, tuż przed mostem pełnił służbę w czasie wojny żandarm o imieniu Walter - nazwiska nie pamiętam. Niektórzy mieszkańcy Sochaczewa mogą mu także dużo zawdzięczać. Wiem, że on pochodził z Drezna. Ten poczciwy Niemiec ostrzegł w Sochaczewie kilkanaście osób, które miały być aresztowane przez gestapo lub SS. Między innymi to on przestrzegł o zagrożeniu mojego ojca, który po tej informacji wyjechał do Warszawy i zapisał się na roboty przymusowe do Niemiec, potem z nich wrócił szczęśliwie. Niewątpliwie dzięki temu Niemcowi tata przeżył wojnę. Wiem, że Walter pomógł kilku, a może kilkunastu mieszkańcom Sochaczewa, których ostrzegł, ratując im tym samym życie.
W tym samym dniu, w którym mój ojciec wyjechał do Warszawy, moja matka wysłała mnie do ojca mojego kolegi, Mariana Wrzesińskiego, aby go poinformować o tym, że jutro SS ma go aresztować. Niestety pan Stefan Wrzesiński tą informację zlekceważył i został aresztowany. Zginął wkrótce w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.
Pamiętam też bardziej przykry fakt, a mianowicie przy ulicy Płockiej mieszkała rodzina o nazwisku Taubert. Rodzina ta przyjęła obywatelstwo niemieckie zmieniając nazwisko na Tober. Pamiętam jak trzy dni przed Świętami Wielkanocnymi pan Tober przyszedł do nas przynosząc z Magistratu przydział na nasze mieszkanie i w ciągu trzech dni musieliśmy z całą rodziną przeprowadzić się do jego domu. W naszym mieszkaniu mieliśmy wodę bieżącą, a u niego wody jeszcze nie było. Ojciec był wówczas na robotach przymusowych w Niemczech. Pamiętam, że Tober położył na stole pistolet i powiedział, że jest Niemcem „z krwi i kości”. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy opuścić nasz dom.
Po wojnie, gdy do Sochaczewa wkroczyli Rosjanie, to chcieli go rozstrzelać. Jednak kobiety na Rozlazłowie prosiły, aby go nie zabijać. Wiem, że po wojnie wyjechał z całą rodziną do województwa olsztyńskiego.
Zanim rozpocząłem naukę w Powiatowym Gimnazjum, uczyłem się w czasie okupacji niemieckiej na tak zwanych „tajnych kompletach”. Nauczanie odbywało się zawsze w innym mieszkaniu. Było nas kilkoro i lekcje mieliśmy u państwa Wrzesińskich, Marszałkiewiczów lub u nas w domu. Książki nosiliśmy pod koszulą, a na wierzchu zawsze mieliśmy podręcznik do języka niemieckiego „Schule und Haus”.
Jak wspomniałem ojciec mój wrócił szczęśliwie z robót przymusowych w Niemczech i po powrocie został powołany do służby wojskowej. Jako podporucznik Wojska Polskiego pełnił po wojnie służbę wojskową, początkowo w bazie materiałów pędnych w Ursusie, a następnie został przeniesiony do służby w Ministerstwie Obrony Narodowej w Warszawie.
Żył i cieszył się rodziną i życiem dzięki niemieckiemu żandarmowi Walterowi.
Janusz Owczarek
Wrocław
PS.
Wspomnienia Janusz Owczarka, byłego wojewody wrocławskiego, zostały nadesłane na konkurs „Szanujmy wspomnienia” i ukażą się także w drugiej części książki „Spacerkiem po Sochaczewie”.
Przed tygodniem zamieściliśmy fotografię ulicy, o której obecną nazwę pytaliśmy czytelników. Spośród wielu telefonujących osób, jako pierwsza prawidłowo odpowiedziała pani Katarzyna Sobczak z Janaszówka, która otrzymała od nas nagrody: książkę „Spacerkiem po Sochaczewie” oraz widokówki starego Sochaczewa. Fotografia, wykonana w latach 30-tych ubiegłego wieku, przedstawiała obecną ulicę Chopina.
Na zdjęciu: Zbiórka pieniędzy na odbudowę zniszczonego kościoła w Sochaczewie. Na zdjęciu, które wykonano na rogu ulic Łowickiej i Płockiej, rodzice autora wspomnień: Adela i Stanisław Owczarek, ich kuzynka Danuta Janiszewska oraz dróżnik.