Dziewięćdziesiąt lat temu z tego miejsca na bitwę z bolszewikami wyruszył niespełna osiemnastoletni kawalerzysta. Kilka miesięcy temu rozgrywały się tu filmowe sceny nawiązujące do tamtej wojny. Od lat batalię o uratowanie tego miejsca toczy córka bohaterskiego ułana.
Zuzanna Kondratowicz - Puschhaus przez lata walczyła o rodzinny dwór - otoczony parkiem i malowniczo położony na wzniesieniu w zakolu Utraty. Wierzyła, że zdoła przywrócić dawny blask siedzibie jej rodu. Już nie ma tych złudzeń. Teraz ma nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto sprawi, że historia jej rodziny - zapisana w ścianach drewnianego dworu - przetrwa kolejne lata.
W roku 1918 dziadkowie pani Zuzanny – Władysław Remigiusz Kondratowicz i Janina z Brudzińskich - kupili folwark Krubice, liczący wówczas około 350 hektarów. Brudzińscy byli właścicielami pobliskich majątków Skotniki i Szymanów, stąd wybór lokalizacji dla nowej siedziby rodziny. Kondratowiczowie gospodarowali w Krubicach przez kolejne 28 lat.
OSTATNI ZAJAZD W KORONIE
W 1946 r. dekretem o reformie rolnej Kondratowiczowie zostali zmuszeni do opuszczenia swego domu. Do lat siedemdziesiątych budynek dworu pełnił różne funkcje publiczne. Były tu mieszkania socjalne, siedziba władz gminnych, przedszkole i mleczarnia. Później dwór padł ofiarą „dzikich lokatorów”, bezprawnie zamieszkujących i dewastujących obiekt aż do początków obecnego stulecia. Jakby tego było mało - w latach dziewięćdziesiątych - zmieniona została historyczna nazwa wsi z Krubic na Podkampinos. Co było w pewnym sensie ukoronowaniem dzieła zniszczenia tego miejsca.
W roku 1992 dwór wraz z parkiem oraz przylegającą do niego aleją, został odkupiony od władz gminnych przez wnuczkę ostatniego właściciela i jej męża. W tym samym czasie nieruchomość wpisana została do rejestru zabytków, jako „zespół dworsko – parkowy” z pocz. XX w.
Minęło jednak kolejnych 10 lat latach starań, zanim właściciele zdołali wykwaterować dzikich lokatorów i realnie odzyskać dwór, zabezpieczając go przed dalszą dewastacją. Wtedy po raz pierwszy „Express Sochaczewski” odwiedził to miejsce: „To był chyba ostatni szlachecki zajazd w Polsce, gdy przed dwoma laty, potomkowie rodu Kondartowiczów stoczyli bój o własny dwór z dzikimi lokatorami. Porzucili 46 dom w górach i mieszkanie w Krakowie, by osiąść w podupadającym dworku wzniesionym na brzegu Utraty, w Krubicach” - pisała Renata Jędryka („Ostatni zajazd w Koronie” Express Sochaczewski, 22 grudnia 2003 rok).
Nie mogąc sobie poradzić - mimo sądowych wyroków eksmisji - z dzikimi lokatorami, wzięli sprawy w swoje ręce. Pewnego dnia postanowili odebrać swoją własność z rąk intruzów: - Przyjechaliśmy z ochroną i wywieźliśmy ich do lokali zastępczych - wspomina Zuzanna Kondratowicz - Paschaus.
DWÓR NA SPRZEDAŻ
„Opuścili dotychczasowe uporządkowane życie, odsprzedali piękny dom by powrócić - nie do pałacu - ale będącego w opłakanym stanie drewnianego dworu, bez bieżącej wody i elektryczności. Nie łudźmy się - dla tego dworu i miejsca jest to prawdopodobnie ostatnia próba przywrócenia dawnej świetności. A walka ta została podjęta w imię odwiecznej wartości: rodziny, którą uosabia właśnie dom. Dla potomków Kondratowiczów jest to właśnie dwór w Krubicach” - pisaliśmy w 2003 roku.
W ratowanie rodzinnego dworu pani Zuzanna i jej mąż Zygmunt Puschhaus włożyli wiele wysiłku. Wierzyli, że zdołają przywrócić dawny blask rodzinnemu dworowi: -Wywieźliśmy stąd tony śmieci. Ostatnio wspólnie z dziećmi i zięciem pokryliśmy najbardziej zniszczoną część dachu zabytkową dachówką sprowadzoną specjalnie z Tarnowa - odpowiada pani Zuzanna - Może jeszcze uda nam się otynkować budynek z zewnątrz. To wszystko, co mogę zrobić.
Dwór jest poważnie nadgryziony zębem czasu. Trzeba pieniędzy i wysiłku, aby go odrestaurować. Dla Zuzanny Kondartowicz - Puschhaus jest to obecnie dzieło nie do wykonania. Czy po 19 latach od odzyskania dworu ma wrażenie, że przegrała batalię o ratowanie rodzinnego domu?
- Nie czuję się jednak przegraną, gdyż przeżyłam wiele wspaniałych lat w domu moich przodków. Ja tu się naprawdę dobrze czuję. Pewnie, gdyby mnie tu nie było, to i on dawno już przestałby istnieć. Aby uratować dwór muszę go niestety sprzedać, gdyż to jedyna szansa na jego odrestaurowanie. Dalsze doprowadzenia dworu do jego pierwotnego stanu jest dla mnie nierealne - przyznaje pani Zuzanna.
FILMOWE DÉJÀ VU
Rodzina Kondartowiczów przybyła na Mazowsze z Litwy, uciekając przed bolszewikami. W tym dworze żyli bohaterzy wydarzeń wojny polsko - bolszewickiej 1920 roku. To miejscu było świadkiem wydarzeń tamtych dni.
W 1918 roku na dwór w Krubicach napadali dezerterzy rosyjscy. W domu była jedynie babcia pani Zuzanny, jej - wówczas - szesnastoletni ojciec i jego siostra. W trójkę skutecznie odpierali atak napastników: - Ojciec strzelał, a kobiety ładowały broń - opowiada właścicielka dworu - W końcu ukryli się na strychu i stamtąd ostrzeliwali.
Gdy Rosjanie zorientowali się, kto tak dzielnie dawał im odpór, to ich oficer oddał honory obrońcom. W normalnych okolicznościach zapewne byłyby gwałty i rzeź. Odwaga domowników musiał jednak zrobić wrażenie na sowietach, gdyż ograniczyli się tylko do rabunku. Załadowali na wozy, co się dało i odjechali. Nie mieli wiele szczęścia, gdyż po drodze zauważył ich wracający do domu dziadek pani Zuzanny, który wezwał policję i część łupów udało się odzyskać.
W tym miejscu historia i jej prawdziwi bohaterzy spotkali się z filmową fikcją wykreowaną przez aktorów. I było tak jakby czas się cofnął.
W październiku ubiegłego roku do Krubic zawitali filmowcy, którzy wybrali to miejsce do akcji serialu „1920. Wojna i miłość".
- Czułam się tak, jakbym przeżywała déjà vu - wspomina Zuzanna Kondartowicz - Puschhaus - Na tym ganku rodzina żegnała mojego ojca, gdy w 1920 roku wyruszał na wojnę z sowietami. Po przeszło dziewięćdziesięciu latach pojawili się tu bohaterowie wojny polsko - bolszewickiej. Tym razem filmowi, ale ja czułam się tak jakby czas się cofnął.
Niespełna 18-letni Witold Kondartowicz zgłosił się w 1920 roku na ochotnika do wojska, aby walczyć z bolszewikami. W serialu „1920. Miłość i wojna” jest scena jeździeckich popisów nieletniego Teofila Olszyńskiego (gra go Maciej Nawrocki), przed komisją werbunkową: - Jakbym widziała mojego ojca, to jakby o nim było - opowiada, wyraźnie wzruszona, pani Zuzanna - Mój ojciec miał ułańską dusze i fantazję. Uwielbiał zabawy, bale, piękne kobiety i konie. Skończył podchorążówkę a potem Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego. Był urodzonym ułanem. Brał też udział w zawodach hippicznych.
Podczas Bitwy Warszawskiej był ranny, ale wrócił szczęśliwie do domu. Został odznaczony Krzyżem Walecznych: - Wkrótce potem przystępował do matury, Niestety nie miał zdolności matematycznych. Ale, jako bohatera zwolniono go z tego egzaminu - wspomina córka Witolda Kondratowicza.
W 1939 roku został zmobilizowany, jako podporucznik. Ostatnią jego bitwą kampanii wrześniowej była bitwa pod Kockiem. Później - zgodnie rozkazem - przedzierał się na wschód: - Chwała Bogu, że się nie przedarł, gdyż pewnie skończyłby w Katyniu - konstatuje pani Zuzanna - Jednak trafił do niemieckiego oflagu i tam spędził całą wojnę.
Pani Zuzanna wraz z mężem przed laty wróciła do Krubic, choćby przez pamięć ojca. Dziś chce sprzedać dwór, aby go uratować. Być może ta historia - odzyskania własności przez potomków właścicieli ziemskich - nie ma na razie happy endu. Jednak - podobnie jak pani Zuzanna wierzę - że szczęśliwe zakończenie kiedyś nastąpi. Może nawet będzie lepsze niż w filmowym serialu.
Janusz Szostak
PS. Więcej zdjęć z planu filmowego w galerii portalu sochaczewinin.pl, o dworze w Krubicach warto poczytać na http://krubice.wordpress.com
fot. HA!PHOTO W tym miejscu historia i jej prawdziwi bohaterzy spotkali się z filmową fikcją wykreowaną przez aktorów. I było tak jakby czas się cofnął.